10. Niedziela po Trójcy Świętej
Lekcja ze ST – 2 Mż 19,1-6
Lekcja z NT – Rz 11,25-32
Kazanie – Mt 5,17-20
Bracia i Siostry w Chrystusie.
Wyobraźmy sobie następującą scenę: matka i kilkuletnia córka. Mama kocha swoje dziecko ponad własne życie. A ponieważ kocha – również wymaga. Jednym z poleceń, jakie dziecko słyszy codziennie, brzmi: sprzątnij swój pokój przed zaśnięciem. Ale różnie z tym bywa. Raz jest sprzątnięte, częściej jednak nie. Co czyni mama? Może to dziwne, ale ona sprząta za dziewczynkę. Bierze to sprzątanie na siebie. – Dlaczego, pytamy. Przecież to bez sensu. Ale matka wie lepiej. Mówi, że czyni tak z miłości.
Słowo matki nie może zostać naruszone. Ono zostało wypowiedziane i obowiązuje. Jeśli polecenia nie wykona dziecko, ktoś je wypełnić musi. Kto uczyni to lepiej niż ta, która jest autorką rozkazu?
Oczywiście buntujemy się przeciwko takiej pedagogii. Wydaje się nam absurdalna: nie wychowuje dziecka, a matkę czyni ofiarą.
Przebiegnijmy jednak w wyobraźni, powiedzmy, sześćdziesiąt lat. Dziewczynka jest już starszą panią. Mama odeszła, choć przecież w pewien sposób jest zawsze. Córka często ją wspomina. Szczególnym rodzajem oddawanej jej czci jest utrzymywanie należytego porządku w swoich rzeczach. Nauczyła tego również własne dziecko.
Gdyby nie druga część historii, ta pierwsza byłaby godna nagany. Ale to, co wydawało się być czystym absurdem, nabrało z czasem innego wymiaru. Matka osiągnęła swój cel. Córka wypełniła wolę matki.
Czy czas naprawdę ma aż takie znaczenie?
I czyż Bóg tak właśnie nie postępuje z człowiekiem?
Spójrzmy na Izrael, zgromadzony pod górą Synaj (2 Mż 19,1-6). Słyszy Słowo Pana: Jeśli pilnie będziecie słuchać głosu Mojego i przestrzegać Mojego przymierza, będziecie szczególną Moją własnością. W tym Słowie wybrzmiewa warunek: jeśli. Pochopny wniosek mógłby zakładać, że jeśli naród nie będzie pilnie przestrzegać Prawa, Bóg nie dotrzyma obietnicy. Ale nie! Z historii relacji Boga z Izraelem wiemy dobrze, iż naród swoje – a Bóg Swoje. Czyli – co? Czyli: Bóg pozostawał wierny, bo samego Siebie zaprzeć się nie mógł…
Zaraz, zaraz. Jak to Bóg pozostał wierny samemu Sobie? Przecież gdy naród przestał słuchać, Bóg powinien go zdegradować. Owszem, byłoby tak, gdyby Bóg kierować się Prawem. Ale Bóg zawsze kieruje się Miłością. Miłością – czyli Ewangelią. Bóg wie, że Jego Syn – Jezus Chrystus – jest już „w drodze”, oraz że niezależnie od tego, co go z ręki Izraela spotka na krótką metę, Miłość dokona spełnienia: zbawiony będzie w Chrystusie cały Izrael, gdyż bezbożność odwróci się od Jakuba. Bardzo wyraźnie pisze o tym św. Paweł (Rz 11,25-32).
Póki co – dopóki trwa czas łaski i zbawienia, dopóki Jezus wydaje się być daleki dla synów Abrahama, Izaaka i Jakuba – Bóg bierze w Krzyżu wszystko na Siebie. Nastanie jednak chwila, gdy Izrael uwielbi Chrystusa i powie: Błogosławiony, który przychodzi w Imieniu Pańskim.
Dlatego Prawo musi zostać zachowane bez zmiany. Ponieważ dzięki jego istnieniu Izrael zna ścieżkę powrotu: dozna kiedyś przemiany serca i pojmie, że każda jota jest drogowskazem do Syna Bożego. Doświadczy również tego, co uczniowie idący do Emaus: Bóg w Chrystusie wyłoży im Pisma i Proroków.
Ze względu na Izrael Kościół zachowuje w pamięci Pierwsze Przymierze. Trzeba znać język i sposób, w jaki Bóg mówi do Swej pierwszej Miłości. A gdy poganie w pełni wejdą, wypełni się to, co przeznaczone wszystkim – zbawienie z łaski przez wiarę w Jezusa Chrystusa.
Ks. Andrzej Dębski